poniedziałek, 27 grudnia 2010

The End

No i po Świętach. Mój autokar dojechał do Łodzi jedynie z 5-godzinnym opóźnieniem. Jeszcze nie odespałam tej podróży, podczas której naturalnie nie zmrużyłam oka. Szkoda, że już w poniedziałek do pracy. Chciałabym mieć jeszcze trochę wolnego. Ale nie ma zmiłuj. W połowie stycznia czeka na mnie Brno.

Siedzę, słucham reggae od Nell, myślę o Ilianie i robię porządki w pokoju, prezenty z Anglii już nie walają się po biurku. W związku ze zmianą aparatu telefonicznego przekopuję się przez stare smsy i drażni mnie, że na SIMie zmieści się tylko 50 wiadomości. Muszę tam upchnąć te najfajniejsze smsy od Bryana.

Moja przygoda z Worcester oficjalnie się zakończyła, przynajmniej ta jej część, która toczyła się tam. Może uda się wrócić na chwilę służbowo, a może pociągniemy Central Europe Link ze mną siedzącą beztrosko w Łodzi, którą znam i lubię, i której chyba nie chcę na dłużej opuszczać. Ale - czas pokaże.

Dzięki wszystkim, którzy tu zaglądali (bo podobno ktoś czytał). Najbardziej mi żal tej jednej szczególnej osoby, która śledziła te wypociny i moje przygody, komentowała, ale nigdy więcej już nie będę jej mogła powiedzieć, co u mnie.